Creative Commons Polska

[Rafał Próchniak <burlap AT gmail.com>]

Dnia 16-11-2006, czw o godzinie 17:01 +0100, SasQ napisał(a):
> Łooo, to to ja jestem prawdziwym milionerem! ;-D  

Nie mówię o braku strat - może nie wyraziłem się dość precyzyjnie, ale
nie chodziło mi o każdą sytuację, w której nie wydaje się pieniędzy,
tylko konkretnie o sytuację, w której pieniędzy się nie wydaje, a
zyskuje się określone dobra/ wartości/ przedmioty
(materialne/niematerialne). Jeśli dostajesz od kogoś prezent, jest to
korzyść, mimo że nie wydajesz pieniędzy. 

> Czyli ile wynosi moja korzyść z tego, że ściągnąłem plik? Czy to oznacza,
> że jeśli masowo będę ściągał pliki, to wkrótce będę najbogatszym  
> człowiekiem świata? ;)

Uważasz, że nie czerpiesz żadnej korzyści ze ściągania plików? Po co je
ściągasz? Żeby komuś zrobić na złość? Czy uważasz, że "korzyść" to tylko
pieniądze?

> Nie życzy sobie, a jednocześnie sam je udostępnia gdzieś indziej. To chce
> być znany czy nie? Chce, żeby ludzie słuchali jego muzyki/oglądali jego
> filmy, czy tworzy "do szuflady"? ;J

Co z tego, że udostępnia gdzie indziej? Może tworzy do szuflady. Nie
wiem, czemu Twoje potrzeby mają być ważniejsze od uprawnień twórcy,
który nie chce udostępniać w sieci p2p. 

> A jakie straty ponosi? Czy ktoś kiedyś oszacował to dokładnie i rzetelnie?
> Czy może są to straty czysto teoretyczne? 

Są ludzie, którzy próbują to szacować, niezależnie od zawyżonych i
zwykle absurdalnych wyliczeń wytwórni i ozz. 

> A zysków nie ponosi? Przecież ktoś musiał kupić jego dzieło, żeby móc  
> zrobić kopię i udostępniać "szerokiemu gronu znajomych" [ile ustawowo wolno 
> mi  
> mieć znajomych i jak dobrze muszę ich znać, żeby była mowa o dozwolonym  
> użytku?].

Ile ustawowo dopuściłbyś osób do kupienia utworu, żeby następni mogli
już sobie korzystać do woli?

Sieci p2p są zjawiskiem ekonomicznym tak samo jak prawnym czy społecznym
i generują one określoną wartość nawet bez przepływu konkretnych
pieniędzy. To, że jest trudno tę wartość określić nie znaczy, że jej nie
ma. Uparte twierdzenie, że p2p pozostają poza obiegiem gospodarczym i w
ten sposób nikomu nie robią krzywdy (szkody) jest bezsensowne. 

Jasne, że byłoby miło, gdyby "przemysł treści" z własnej woli stworzył
inne modele zarabiania pieniędzy zamiast wciąż lobbować za zaostrzeniem
prawa. Jednak wszystko wskazuje na to, że (przynajmniej w "ich"
mniemaniu) taniej jest zmieniać prawo niż rynek i pozostaje
"nam" (konsumentom, użytkownikom, conducerom czy jak tam się wolimy
nazywać) głosowanie portfelami.

Bo co się stanie, gdy wszędzie zostanie usankcjonowany DRM z zakazem
obchodzenia go do celów dozwolonego użytku, gdzie będą te oryginały, z
których wolno będzie zrobić i udostępnić kopię? 

-- 
Pozdrawiam
Rafał