Creative Commons Polska

["W.Kotwica" <wkotwica AT post.pl>]

Piotr Barczak napisał:
> 1. Proszę nie ustawiać mnie w pozycji obrońcy.

Pozycje krytyków są już zajęte. A do dyskusji potrzebne są różnice
w poglądach...

> > W ramach dozwolonego prywatnego użytku mam prawo z rozpowszechnionym
> > utworem robić co mi się żywnie podoba. Nie tylko zmieniać układ
> > strony WWW, automatycznie lub ręcznie, ale całkowicie, absolutnie
> > dowolnie modyfikować treść.
>
> 2. Kwestia do dyskusji z uwagi na dualizm praw autorskich, ale nie miejsce na 
> to.

Ależ to właśnie bardzo dobre miejsce! Lista Creative Commons
wydaje mi się znakomitym miejscem na wyjaśnienie takich wątpliwości,
związanych z prawnymi aspektami korzystania z twórczością.
Chyba nieco bardziej odpowiednim, niż na dyskusje o modelach
biznesowych.

Publicznie oświadczam, że regularnie dopuszczam się następujących
czynów:
- przerywam czytanie książek po kilkunastu kartkach (naruszenie
  integralności utworu, nie przeczytałem całości)
- czytam tylko wybrane, interesujące mnie rozdziały, w wybranej
  kolejności (jak wyżej plus zmiana "layoutu" dzieła)
- w kupionych przez siebie książkach poprawiam dostrzeżone błędy
- po kupnie gazety lub czasopisma natychmiast, bez czytania,
  a nawet bez otwierania) wyrzucam dołączone dodatki reklamowe
- nie czytam w gazetach kolumn sportowych ani części z ogłoszeniami
- kupuję gazety lub czasopisma wyłącznie dla dołączonego krążka
  z filmem; samą gazetę natychmiast - bez czytania! - wyrzucam
- słucham telewizji, także filmów, nie patrząc na ekran
- oglądam reklamy, wyłączywszy uprzednio dźwięk
- korzystając z internetu blokuję reklamy

Mam rozumieć, że to wszystko są działania nielegalne?
Czy można wiedzieć na podstawie jakich konkretnie przepisów?
Wiem też, choć sam tego nie robię, że są osoby, które ze swoich
książek wydzierają kartki, bazgrają po ilustracjach...
Czy mam rozumieć, że łamią prawo?


> > Ojejku! A ja kiedy w telewizji reklamy lecą, wyłączam dźwięk!
> > Zmieniam więc "layout" reklamy. Jak można było dopuścić
> > do produkowania pilotów, które mają przycisk "MUTE"?!?
> > To też problem MORALNO-ekonomiczny, prawda?
> 3. Oczywiście można w ten sposób zamknąć temat.

Bo taki ten temat jest. To nie ja zabraniam komuś używania reklam
na własnych stronach WWW. Przeciwnie - to różne ktosie usiłują mi
zabronić WYRZUCANIA tych reklam przed przeczytaniem strony.
Zaś powoływanie się w tym na jakieś ogólnikowe racje *moralne*
uważam za zupełne kuriozum.

> Spróbujmy jednak wyobrazić sobie konkretną sytuację. Choćby serwis
> poświęcony Ameryce Południowej, którego twórca utrzymuje się z reklam 
> biur podróży. Dzięki nim ma pieniądze na podróże i rozwijanie 
serwisu. > Jeśli wielu użytkowników skorzysta z możliwości blokowania, jego
> wpływy mogą okazać się niewystarczające. W efekcie będzie on zmuszony 
> do oferowania produktu gorszej jakości (będzie musiał "sprzedawać
> treść" lub zarabiać w inny sposób niż ślęczenie w bibliotekach lub
> podróże po Andach). Oczywiście możemy powiedzieć, że wolny rynek
> wszystko wyreguluje.

A kto powiedział, że *musi* z reklam właśnie się utrzymywać?
Jest jakieś prawo krajowe, prawo ekonomii, czy prawo natury,
że tylko dzięki reklamom będzie mógł "oferować produkt" dobrej
jakości?

> Ale z drugiej strony chyba zależy nam, żeby potencjalni odbiorcy mieli
> możliwie szeroki dostęp do najwyższej jakości treści, a dostęp poprzez
> sieć jest zdecydowanie tańszy (i przez to szerszy) niż np. przez prasę.
> Utrudnianie prowadzenia działalności w sieci prowadzi więc w rezultacie
> do ograniczenia dostępu do treści.

Dla mnie Sieć nie jest miejscem ważnym dlatego, że komuś służy
do "prowadzenia działalności". Mało mnie obchodzi, że moje święte
prawo wolności słowa[1] komuś tam biznes utrudnia. Jak się nie umie
prowadzić interesów, to się nie powinno prowadzić.

[1] Free speech includes the right not to listen, if not interested.
    -- Heinlein H.

--
HQ